Zakaz jednorazowych e-papierosów. Rząd chce dokręcić śrubę
Teoretycznie działanie prozdrowotne, ale w praktyce może okazać się wielkim niewypałem. Rząd chce dokręcić śrubę konsumentom saszetek nikotynowych i jednorazowych e-papierosów, a eksperci mają wątpliwości.
Komitet Stały Rady Ministrów wziął pod lupę ustawę zakazującą sprzedaży wyrobów nikotynowych. Szykuje się bowiem nowelizacja ustawy o ochronie zdrowia, której jednym z filarów będzie zakaz sprzedaży smakowych, aromatyzowanych saszetek nikotynowych oraz jednorazowych papierosów elektronicznych.
Rząd bierze się za saszetki nikotynowe
Ministerstwo Zdrowia, odpowiedzialne za projekt, motywowane jest troską o zdrowie Polaków. Jest o co się troszczyć, ponieważ konsumpcja narasta. Według badania Global Youth Tobacco Survey z 2022 r. e-papierosów używa 22,3 proc. polskich dzieci w wieku 12–15 lat (21,2 proc. chłopców i 23,4 proc. dziewcząt).
Trudno nie odmówić racji resortowi zdrowia, ale pojawia się pytanie: czy taki zakaz faktycznie będzie skuteczny? Jak informuje “Rzeczpospolita”, w ramach konsultacji publicznych wpłynęło kilkadziesiąt uwag pochodzących tak od branży tytoniowej, jak i od lekarzy.
Wśród zagrożeń wymieniono zagrożenie dla samej branży, która musiałaby szybko dostosować się do nowych realiów. Zakaz mógłby służyć również rozwoju szarej strefy. Nie mogą kupić legalnie? Poszukają “lewego” źródła.
“Rzeczpospolita” przytacza wypowiedzi ekspertów. Jakub Bińkowski – członek zarządu Związku Przedsiębiorców i Pracodawców – podkreśla, że każda firma, nawet ta z branży tytoniowej, powinna działać w warunkach stabilnych i przewidywalnych.
Niestety, branża tytoniowa w ostatnich latach na takie gwarancje nie może liczyć. Świadczą o tym zarówno większe niż umówione wcześniej podwyżki akcyzy na papierosy, a teraz wprowadzane nagle zakazy sprzedaży niektórych wyrobów, takich jak np. saszetki nikotynowe.
Paradoks zdrowotny
Bińkowski mówi o swego rodzaju paradoksie: zakaz tych produktów, w trosce o zdrowie, mógłby spowodować, że rynek zaleją wyroby bez udokumentowanego pochodzenia. Potencjalnie jeszcze bardziej szkodliwe.
Jest ryzyko, że będzie w nich jeszcze więcej szkodliwych substancji, niż w tych legalnych.
Nie jest więc jasne, czy taki zakaz faktycznie wpłynąłby korzystnie na kulturę zdrowotną w Polsce. Równie dobrze można położyć większy nacisk na pilnowanie sprzedawców, aby ci nie sprzedawali saszetek osobom niepełnoletnim. Bądźmy jednak szczerzy – zdeterminowany młody człowiek i tak znajdzie sposób, by kupić ten produkt.