Byłem na jarmarku w Warszawie. Było tragicznie i wcale nie chodzi o ceny

Postanowiłem po raz pierwszy w życiu odwiedzić jarmark bożonarodzeniowy i już wiem, że jest to ostatni raz. Chyba że coś się zmieni. Ogólny klimat oraz ceny wielu produktów skutecznie mnie zniechęcają.

Sebastian Barysz
5
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Byłem na jarmarku w Warszawie. Było tragicznie i wcale nie chodzi o ceny

U stóp Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie pojawił się świąteczny jarmark. Skuszony perspektywą, że faktycznie poczuję magię świąt, wybrałem się tam czym prędzej. Kierowała mną również ciekawość, bo nigdy nie byłem na takim jarmarku i chciałem się przekonać, czy to, co mówią moi znajomi, pokrywa się z rzeczywistością.

Dalsza część tekstu pod wideo
Byłem na jarmarku w Warszawie. Było tragicznie i wcale nie chodzi o ceny

A znajomi nie mają najlepszego zdania o jarmarku świątecznym w Warszawie. Ich zdaniem jest przede wszystkim drogo. Ja oczywiście rozumiem, że nie wszystko wypada przeliczać na pieniądze, bo fajna atmosfera potrafi zrekompensować wydatki. Niestety, w przypadku jarmarku w stolicy nie ma ani świątecznej atmosfery, ani korzystnych cen.

Chcesz się wyciszyć? Powodzenia

Sama lokalizacja jarmarku świątecznego już mnie odrzuca. Ścisłe centrum Warszawy z punktu widzenia biznesowego jest dobrym rozwiązaniem, bo każdy trafi, ale wolałbym spędzić ten czas w bardziej ustronnym miejscu. Mam konserwatywne podejście do świąt: jest to dla mnie czas wyciszania się, podsumowania roku, rachunku sumienia i napawania się rodzinnym ciepłem. Sądzę, że temu powinien służyć jarmark świąteczny, a ten w Warszawie taki nie jest.

Byłem na jarmarku w Warszawie. Było tragicznie i wcale nie chodzi o ceny

Zgłodniałem. Prowadzony węchem namierzyłem stoisko z kiełbasami. Nie było to łatwe zadanie, mimo intensywnej i całkiem kuszącej woni, ponieważ rzeczone stoisko “ginęło” pod natłokiem agresywnych świateł i innych stoisk z akcesoriami w stylu “wszystko po 5 zł”.

Ceny na jarmarku: może i nie jest tanio, ale za to będziesz głodny

Tylko że na jarmarku trudno jest kupić coś za 5 zł. Kiełbasa to wydatek ok. 20 zł za 100 gramów. Ta sprzedawana była wyraźnie większa, przez co i cięższa. Jeśli doliczysz do tego kawałek chleba, to spokojnie wydasz ponad 40-50 zł na osobę. Zakładamy, że odwiedzasz jarmark z osobą towarzyszącą, a dodam, że na jarmarku są droższe kiełbasy. Jeśli zabierasz dziecko, to analogicznie ceny rosną.

Byłem na jarmarku w Warszawie. Było tragicznie i wcale nie chodzi o ceny

Rozgrzewająca herbata wiąże się z wydatkiem 20 zł w górę. Bigos również mnie nie przekonał. 25 zł za porcję 250 gramów to moim zdaniem przesada. Jeśli definiujesz się jako “kawał chłopa”, to raczej taką porcją się nie najesz. Kalorie można podbić na przykład gorącą czekoladą, której koszt waha się od 20 do 35 zł za kubek. Kontrowersyjna za sprawą swoich cen pajda ze smalcem to wydatek od 20 zł w górę. Grzane wino można nabyć od 20 do 40 zł i nie jest to cena słuszna w przeliczeniu na litraż – 200 ml.

Cała rodzina musi przygotować kilkaset złotych

Widać, że tanio nie jest. Na jarmarku w Warszawie 200 zł pęka w mgnieniu oka. Współczuję wszystkim tym, którzy postanowili zabrać swoją drugą połówkę na randkę na jarmark. W cenie ok. 200 zł można spędzić czas w ciszy i spokoju w dobrej restauracji.

Zastanawiało mnie, co robi ta gigantyczna instalacja na jarmarku świątecznym. Chodzi o diabelski młyn, który w mojej ocenie pasuje tam jak pięść do nosa i ewidentnie absorbuje uwagę wszystkich. Z pewnością dziecko ucieszone perspektywą wzniesienia się w powietrze. W tym celu, czyli na bilet ulgowy, należy przygotować 30 zł. Dorośli zapłacą 45 zł. I tu przechodzę do sedna.

Klimat świąt? Zapomnij

Przymknąłbym oko na ceny, bo tak jak napisałem, nie wszystko przelicza się na pieniądze. To są tylko pieniądze – najważniejszy jest czas spędzony ze swoimi bliskimi, z rodziną oraz świąteczna atmosfera. Tego nie ma na jarmarku w Warszawie. Byłem regularnie bombardowany agresywnymi światłami budek, które bardziej pasowałyby na Poznań Game Arena, niż na jarmark świąteczny. Jakieś gry zręcznościowe i inne cuda na kiju. Naprawdę bolały mnie oczy, nie żartuję. Zamiast się wyciszyć, udzielała mi się jakaś forma złości i chciałem szybko upuścić jarmark.

Byłem na jarmarku w Warszawie. Było tragicznie i wcale nie chodzi o ceny

Widziałem również dzieci obłowione w zabawki. Ktoś zaraz powie, że jak to!? Dziecku odmówisz radości, redaktorze? Tak, odmówię dziecku kupna totalnie zbędnej zabawki, która w żaden sposób nie rozwija i zostanie rzucona w kąt po trzech godzinach. Po drugie, wiele z tych zabawek to zwykła "chińszczyzna".

Byłem na jarmarku w Warszawie. Było tragicznie i wcale nie chodzi o ceny

Wymownym milczeniem pomijam stoiska z tanią biżuterią i innymi gadżetami, które wygląda tak, jakby zostały sprowadzone z Chin (i w wielu przypadkach zapewne tak było). Absolutnym hitem było stoisko z naszywkami między innymi zespołów metalowych. Po co komu na jarmarku świątecznym? Nawet ja, wierny fan takich "potworków" jak Celtic Frost, Bathory, widzę w tym totalny absurd.

Byłem na jarmarku w Warszawie. Było tragicznie i wcale nie chodzi o ceny

Spędź czas z rodziną w kreatywny sposób

Nie tak wyobrażałem sobie jarmark świąteczny w Warszawie. Bije od niego konsumpcjonizm, tanie gadżeciarstwo, jest krzykliwy i niemalże wulgarny w swojej postaci. Ja rozumiem ideę, ja rozumiem, że ma być niemalże hucznie, ale w dalszym uważam, że ten jarmark powinien być bardziej stonowany w swojej formie. I to jest największa wada, a nie ceny, na które mógłbym przymknąć oko. Zamiast iść na jarmark świąteczny w Warszawie, kup stolnicę, zrób pierogi wspólnie z żoną/mężem oraz dziećmi. Moim zdaniem to będzie lepiej zagospodarowany czas i pieniądze.