Trump potraktuje UE jak Chiny? Chce nałożyć podobne sankcje

Administracja prezydenta Donalda Trumpa rozważa nałożenie sankcji na urzędników Unii Europejskiej odpowiedzialnych za wdrożenie aktu o usługach cyfrowych (Digital Services Act – DSA). Według osób zbliżonych do sprawy decyzja ta miałaby być odpowiedzią na skargi Waszyngtonu, że nowe regulacje ograniczają swobodę wypowiedzi Amerykanów i generują dodatkowe koszty dla firm technologicznych ze Stanów Zjednoczonych. O sprawie informuje Reuters.

Arkadiusz Stando (astnd)
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Trump potraktuje UE jak Chiny? Chce nałożyć podobne sankcje

Byłby to bezprecedensowy krok w relacjach z Europą, który dodatkowo zaostrzyłby napięcia wokół polityki wobec sektora cyfrowego. Źródła wskazują, że podejmowane są rozmowy na szczeblu Departamentu Stanu, a sankcje miałyby przyjąć formę zakazu wydawania wiz dla europejskich urzędników. Wciąż jednak nie zapadła ostateczna decyzja, a zakres ewentualnych działań pozostaje niejasny.

Dalsza część tekstu pod wideo

W ubiegłym tygodniu amerykańscy urzędnicy odbyli wewnętrzne spotkania poświęcone tej kwestii, natomiast sam Trump publicznie nasilił presję. W poniedziałek zagroził wprowadzeniem "dodatkowych taryf" na towary z państw, które nie zniosą podatków cyfrowych. Oprócz tego w lutym polecił swojemu przedstawicielowi handlowemu wznowienie postępowań dotyczących obłożenia cłami importu z krajów stosujących takie podatki wobec amerykańskich gigantów technologicznych.

Nasilająca się presja na Brukselę

Według depeszy Departamentu Stanu, ujawnionej na początku sierpnia, amerykańscy dyplomaci w Europie dostali instrukcje prowadzenia zakrojonej na szeroką skalę akcji lobbingowej przeciwko DSA. Celem jest albo złagodzenie zapisów prawa, albo całkowite wycofanie regulacji. Sekretarz stanu Marco Rubio zobowiązał wówczas dyplomatów do regularnych rozmów z rządami państw UE i regulatorami cyfrowymi, aby podkreślać amerykańskie zastrzeżenia dotyczące kosztów dla firm oraz ograniczeń w wolności słowa.

Rubio już w maju ostrzegał, że możliwe są zakazy wizowe wobec osób, które jego zdaniem "cenzurują" wypowiedzi Amerykanów, w tym wpisy w mediach społecznościowych. Sugerował, że polityka ta mogłaby objąć także europejskich urzędników prowadzących regulacje wobec amerykańskich koncernów technologicznych.

Argumenty obu stron

Waszyngton twierdzi, że przepisy wprowadzone przez Unię Europejską nakładają "nieuzasadnione" ograniczenia na wolność słowa, a walka z mową nienawiści, dezinformacją i szkodliwymi treściami prowadzi do faktycznego ograniczania debaty publicznej. Jak podkreślają strony zaznajomione ze sprawą, krytyka amerykańskiej administracji wobec działań Brukseli narasta od wielu miesięcy.

Oficjalny komunikat Departamentu Stanu nie przesądził sprawy sankcji. Rzecznik odmówił potwierdzenia doniesień, pisząc jedynie: "Obserwujemy z rosnącym niepokojem nasilenie cenzury w Europie, ale na tym etapie nie mamy dodatkowych informacji do przekazania".

Stanowisko Komisji Europejskiej jest jednak jednoznaczne. Jej rzecznik odrzucił amerykańskie oskarżenia, nazywając je "całkowicie bezpodstawnymi". "Wolność wypowiedzi to jedno z kluczowych praw w Unii. Leży w samym centrum aktu o usługach cyfrowych" – zaznaczył przedstawiciel KE.

Regulacje i spór o przyszłość internetu

DSA, fundamentalne europejskie prawo cyfrowe, nakłada na największe platformy obowiązek skuteczniejszego usuwania nielegalnych treści, takich jak nawoływanie do nienawiści czy materiały przedstawiające wykorzystywanie dzieci. Bruksela podkreśla, że celem jest zapewnienie bezpieczniejszego środowiska online przy jednoczesnej ochronie wolności słowa.

Trump systematycznie eskaluje spór o cyfrowe regulacje i podatki. W najnowszym wpisie w mediach społecznościowych ostrzegł: "Z tą PRAWDĄ stawiam wszystkie kraje z podatkami cyfrowymi, przepisami i regulacjami w stan gotowości. Jeśli te dyskryminujące działania nie zostaną cofnięte, nałożę znaczące, dodatkowe taryfy na ich eksporty do USA oraz ograniczę dostęp do naszej ściśle chronionej technologii i chipów".