Wojsko odpowiada na krytykę i hejt po katastrofie F-16 w Radomiu

Wojsko Polskie odpowiedziało na falę krytyki, która pojawiła się po katastrofie F-16 w Radomiu i śmierci majora Macieja "Slaba" Krakowiana.

Mateusz Wróbel (Mat1K)
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Wojsko odpowiada na krytykę i hejt po katastrofie F-16 w Radomiu

W mediach społecznościowych oraz częściach opinii publicznej coraz częściej podnoszono pytania o sens i bezpieczeństwo pokazów lotniczych. Armia w opublikowanym komunikacie podkreśla, że każdy lot jest starannie planowany i nadzorowany, a w akrobacjach uczestniczą wyłącznie najlepsi i najbardziej doświadczeni piloci.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wojsko tłumaczy

"Pokazy nie są zwykłym widowiskiem, lecz dowodem profesjonalizmu, pasji i odpowiedzialności lotników" - zaznaczono w oświadczeniu. Jak wyjaśnia wojsko, każdy pokazowy lot ma wyznaczonych tzw. safety observerów, którzy z ziemi monitorują przestrzeń, warunki pogodowe i sam przebieg manewrów. Dzięki temu piloci mogą w pełni skoncentrować się na wykonywaniu akrobacji, mając świadomość, że nad bezpieczeństwem czuwa dodatkowa para oczu.

Wojsko zwraca również uwagę, że pokazy lotnicze odgrywają ważną rolę w szkoleniu całych zespołów - od pilotów, przez techników, po żołnierzy zabezpieczających przedsięwzięcie. To okazja do ćwiczenia procedur i koordynacji działań w warunkach zbliżonych do operacyjnych. Jednocześnie stanowią one istotny element budowania wizerunku Sił Powietrznych, pokazując nowoczesne zdolności polskiego lotnictwa i inspirując młode pokolenia do wyboru kariery wojskowej.

Wizerunek lotnictwa

"Z najwyższą uwagą analizujemy wszystkie ustalenia i wnioski, by w przyszłości jeszcze bardziej ograniczać ryzyko podobnych tragedii", co zapewniają przedstawiciele armii. Podkreślono jednak, że w tej chwili priorytetem jest wsparcie rodziny tragicznie zmarłego pilota i jedność całej wojskowej wspólnoty w czasie żałoby.

Tymczasem śledztwo w sprawie katastrofy prowadzi Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego przy współpracy z prokuraturą i Żandarmerią Wojskową. Do prac zaangażowano kilkunastu prokuratorów oraz dziesiątki specjalistów i techników wojskowych, którzy mają ustalić dokładne okoliczności tragedii.