Śmierć założyciela Mango nie była przypadkiem? Nowe dowody w sprawie
Hiszpanią wstrząsnęły doniesienia o nowych wątkach w sprawie śmierci Isaka Andica, założyciela marki odzieżowej Mango, który zginął dziesięć miesięcy temu, spadając z klifu z ponad 100 metrów wysokości niedaleko Barcelony.
Jak podał dziennik La Vanguardia, sędzia prowadzący postępowanie rozpoczął we wrześniu oficjalne śledztwo wobec Jonathana Andica, syna zmarłego przedsiębiorcy, podejrzewanego o możliwe zabójstwo. Decyzję miały poprzedzić sprzeczne zeznania, jakie Jonathan złożył w charakterze świadka, a śledczy analizują teraz jego telefon w poszukiwaniu dodatkowych dowodów.
Sprawa nabiera rumieńców
Rodzina Andiców wydała oświadczenie, w którym zapewnia o pełnej współpracy z władzami i wyraża "głębokie zaufanie" do niewinności Jonathana. Bliscy założyciela Mango podkreślili, że nie będą komentować sprawy do czasu zakończenia postępowania, licząc na szybkie wyjaśnienie wszystkich okoliczności tragedii. Mimo trwającego już prawie rok dochodzenia, śledczy nie znaleźli jak dotąd żadnych jednoznacznych dowodów łączących syna miliardera ze śmiercią ojca.
Isak Andic, urodzony w Stambule, był jednym z najbardziej wpływowych przedsiębiorców hiszpańskiego świata mody i uważany był za głównego rywala założyciela Zary - Amancia Ortegi. Po jego śmierci stanowisko prezesa rady nadzorczej Mango objął dyrektor generalny firmy Toni Ruiz, a Jonathan Andic został wiceprezesem zarządu oraz szefem spółki holdingowej MNG. Mimo upływu miesięcy, okoliczności tragedii wciąż pozostają niejasne, a sprawa, jak poinformował sąd, jest objęta klauzulą poufności.