Czesi ruszyli do Polski. Interesują ich te produkty
Czesi ruszyli do Polski na zakupy, bo dzięki temu mogą sporo zaoszczędzić. Szczególnie jedna kategoria produktów przypadła do gustu naszym południowym sąsiadom.
Redakcja portalu denik.cz postanowiła wybrać się na granicę polsko-czeską, by sprawdzić, dlaczego tamtejsze targowiska (po naszej stronie granicy rzecz jasna) “pękają w szwach”, jak to nazwano.
Czesi szykują się na Dzień Zaduszny
Miejsce akcji: Zabełków w województwie śląskim, niedaleko przejścia granicznego w Chałupkach. To właśnie tutaj nasi południowi sąsiedzi kupują kwiaty, proste wianki, ozdoby i dekoracje, a nawet warzywa. Wszystko ma związek ze zbliżającym się Dniem Zadusznym (2 listopada).
W tych dniach większość kupujących na polskich targowiskach to Czesi. Sprzedawcy dostosowali się do tych warunków: większość ofert jest napisana w języku czeskim, akceptowana jest płatność czeską koroną za pomocą gotówki, ale gorzej jest w kwestii płatności kartą. Targowiska rządzą się własnymi prawami.
Każdego roku kupuję dwa duże bukiety sztucznych kwiatów, w tym roku kosztowały mnie łącznie 600 koron.
Co więcej, kilometr od Olzy działa Centrum Ogrodnicze I & L, znane z jesiennych dekoracji i kwiatów jak chryzantemy, cyklameny i wrzosy. Klienci, m.in. z Czech, chętnie tu przyjeżdżają mimo kosztów dojazdu.
Przyjeżdżam tu co roku i kupujemy dużo dla znajomych. I tak warto, nawet jeśli doliczymy do tego benzynę.
Handel przygraniczny od zawsze generował duży ruch. Wynika to z korzystnych cen oraz dostępności niektórych produktów. I Czesi zadowoleni i polski sprzedawca syty. Czego chcieć więcej? Może jedynie dostępu do morza.