Wielka afera z KPO. Zamiast na szpitale, pieniądze poszły na... jachty
Po ujawnieniu szczegółów wydatków w ramach Krajowego Planu Odbudowy w internecie zawrzało. Na opublikowanej mapie beneficjentów znalazły się inwestycje, które - zdaniem wielu - niewiele mają wspólnego z ideą programu.

Wśród nich były m.in. jachty, domki na wodzie, luksusowe meble do apartamentów, sauny, baseny, maszyny do lodów czy platformy do gry w brydża. Pojawiły się też projekty związane z najmem krótkoterminowym, co wywołało falę oburzenia w mediach społecznościowych.
Krajowy Plan Odbudowy (KPO) to unijny program mający na celu wsparcie gospodarek państw członkowskich po pandemii COVID-19. Polska ma do dyspozycji około 250 mld zł, z czego 1,2 mld zł przeznaczono na sektor HoReCa - hotelarstwo, gastronomię i catering. Środki miały służyć modernizacji mikro i małych firm, zakupowi nowoczesnego sprzętu oraz wprowadzaniu nowych usług. Firmy mogły ubiegać się o od 50 tys. do 540 tys. zł dotacji, przy minimalnym wkładzie własnym 10 proc. i obowiązku zrealizowania projektu w ciągu roku.



Według wiceministra funduszy Jana Szyszko pierwsze sygnały o możliwych nadużyciach dotarły do resortu kilka tygodni temu.
Mamy do czynienia z sytuacją, w której część projektów nie realizuje celu programu i wygląda na próbę cwaniackiego podejścia do środków publicznych. Włos się jeży na głowie.
Za nadzór nad programem odpowiada Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP), której prezes Katarzyna Duber-Stachurska została odwołana z końcem lipca.
Nowy p.o. prezesa PARP, Krzysztof Gulda, zapowiedział szczegółowe kontrole wszystkich projektów.
Ani jedna złotówka z KPO nie zostanie zmarnowana. W przypadku wykrycia nieprawidłowości będziemy odbierać środki i żądać ich zwrotu.
Rząd zapewnia, że kontrowersyjne dotacje stanowią jedynie 0,5 proc. wartości KPO, a większość funduszy trafia na cele strategiczne, takie jak bezpieczeństwo energetyczne, modernizacja szpitali czy rozwój kolei.
Mimo tych zapewnień sprawa wywołała ogólnopolską dyskusję o szczelności systemu i skuteczności kontroli nad wydatkowaniem unijnych środków. Eksperci zwracają uwagę, że szeroka interpretacja kryteriów programu mogła otworzyć furtkę do finansowania projektów postrzeganych przez opinię publiczną jako marnotrawienie pieniędzy, co stawia pod znakiem zapytania zasady przyznawania dotacji w przyszłości.