Ten paragon grozy to była przesada. Lokal został zamknięty, a właściciel ma kłopoty
Paragony grozy to dość chwytliwe hasło, chociaż zwykle ograniczają się one do tego, że ktoś nie odróżnia porcji ryby od ceny za 100g w karcie. Tym razem było jednak zupełnie inaczej.

Rzecz miała miejsce w Sarbinowie, gdzie 6 turystów zjadło obiad w restauracji U Kapitana Dianthus’a na kwotę 1233 zł. I chociaż zamówienie obiadu na tak wysoką kwotę przez 6 osób w dobrej restauracji jak najbardziej jest możliwe, to tutaj sam wygląd paragonu może budzić zastrzeżenia.
Paragon grozy z Sarbinowa
Przeanalizujmy cały jego skład: Za rosół przyszło im zapłacić 18,99 zł za porcję. Problem w tym, że typowy składnik zupy, czyli lubczyk został policzony osobno, co według turystów nie było uwzględnione w karcie. Podobnie sytuacja ma się w przypadku cytryny serwowanej do ryby. Jeśli już przy rybach jesteśmy, to według paragonu na talerzu jednego z gości miała wylądować 1,7 kg porcja loty. W przypadku osób zamawiających sandacza porcje były mniej absurdalne, ale wciąż ogromne. Mowa tu o 0,78 i 0,69 kg ryby. Co więcej, paragon, który otrzymali, nie miał aktualnej daty, ani nie zawierał danych firmy.



Wściekli Turyści uznali, że tego tak nie zostawią i zgłosili sprawę do Urzędu Skarbowego. Właściciel restauracji zamknął lokal i wyjechał na urlop, aby uniknąć rozgłosu. Zapowiedział jednak, że tak sprawy nie zostawi, ponieważ winę ponoszą turyści, którzy źle przeczytali kartę. Dodał przy tym, że skieruje sprawę do sądu.