Cła Donalda Trumpa już działają. Kultowy producent aut jest w kropce
Brytyjski producent luksusowych samochodów Aston Martin poinformował w poniedziałek o spodziewanych stratach i spadku sprzedaży.

Firma wskazała, że głównymi przyczynami problemów są rosnące koszty wynikające z ceł wprowadzonych przez prezydenta USA Donalda Trumpa oraz słabszy popyt w Chinach. To już drugie ostrzeżenie o obniżonych zyskach w tym roku, co stanowi poważny cios dla prezesa Adriana Hallmarka, który objął stanowisko, by zreorganizować spółkę i wzmocnić jej finanse.
Aston Martin prognozuje, że całkowita liczba sprzedanych samochodów do końca grudnia spadnie o "średni do wysokiego jednocyfrowego procenta" w porównaniu do 6 030 pojazdów dostarczonych w ubiegłym roku. W reakcji na te informacje akcje spółki obniżyły się o ponad 7 proc. na początku poniedziałkowej sesji giełdowej. Według obecnych szacunków firma spodziewa się skorygowanej straty przed opodatkowaniem i odsetkami przekraczającej 110 mln funtów, co znajduje się na dolnym poziomie prognoz analityków.



Trudne otoczenie gospodarcze i chińskie spowolnienie
W oświadczeniu spółka podkreśliła, że "globalne otoczenie makroekonomiczne nadal pozostaje wyzwaniem dla branży". Oprócz konsekwencji amerykańskich ceł koncern odczuwa również efekty ograniczeń podatkowych wprowadzonych przez Pekin wobec najzamożniejszych obywateli, co osłabiło popyt na luksusowe samochody w Chinach. Aston Martin jest szczególnie narażony na skutki polityki handlowej USA, ponieważ nie posiada zakładów produkcyjnych w tym kraju, a w pierwszej połowie roku musiał ograniczyć dostawy na amerykański rynek.
Na mocy umowy handlowej między USA a Wielką Brytanią, która zaczęła obowiązywać pod koniec czerwca, administracja Donalda Trumpa zgodziła się obniżyć stawkę celną na brytyjskie auta z 27,5 proc. do 10 proc. dla pierwszych 100 000 pojazdów importowanych rocznie.
Choć porozumienie zostało generalnie dobrze przyjęte przez branżę, system limitów i zasada "kto pierwszy, ten lepszy" wprowadziły znaczną niepewność co do dalszych dostaw. Aston Martin wskazał, że taki mechanizm "dodaje kolejny poziom złożoności i ogranicza zdolność grupy do precyzyjnego prognozowania w kolejnych kwartałach".
Spowolniony rozwój nowych modeli i cięcia kosztów
Firma przyznała także, że nie spodziewa się już wygenerowania dodatnich przepływów pieniężnych w drugiej połowie roku. Kolejne wyzwanie stanowi opóźnienie wprowadzenia na rynek hybrydowego modelu Valhalla. Produkcja zostanie ograniczona do 150 egzemplarzy w czwartym kwartale, podczas gdy analitycy przewidywali ponad 200 dostaw.
Według Harry’ego Martina, analityka firmy Bernstein, inwestorzy szczególnie liczyli na poprawę przepływów pieniężnych i płynny debiut nowego modelu jako "kluczowy sygnał", że sytuacja spółki wreszcie się stabilizuje. Jak ostrzega ekspert, „niespełnienie tych oczekiwań może być dla wielu inwestorów ostatnim ciosem”.
W odpowiedzi na pogarszające się wyniki Aston Martin rozpoczął natychmiastowy przegląd planów inwestycyjnych i wydatków, kontynuując proces restrukturyzacji zatrudnienia – na początku roku firma zredukowała już 5 proc. miejsc pracy.