Polskie wojsko w razie wojny miałoby ogromny problem. NATO musi się tym zająć
Eksperci ostrzegają, że Polska i inne kraje wschodniej flanki NATO mogą mieć poważne trudności z zaopatrzeniem armii w paliwo w przypadku wojny.

Obecnie sieć wojskowych rurociągów CEPS, kluczowa dla transportu paliw w Sojuszu, kończy się w Niemczech. Oznacza to, że Polska, mimo 26 lat członkostwa w NATO, nadal nie została podłączona do tego systemu.
Brak paliwa dla czołgów czy samolotów
Dziś dostawy paliwa dla wojska w Polsce opierają się na transporcie kolejowym i samochodowym. To rozwiązanie działa w czasie pokoju, ale w warunkach konfliktu mogłoby szybko się załamać. Według danych amerykańskich, jedna brygada pancerna zużywa nawet 300 tys. litrów paliwa dziennie. Przy obecności większej liczby jednostek w naszym kraju zapotrzebowanie natychmiast przekroczyłoby możliwości krajowej logistyki.



Rozwiązaniem miałaby być budowa Wschodnioeuropejskiego Systemu Rurociągów (EEPS), który połączyłby Polskę i sąsiednie państwa z istniejącą siecią NATO. Koszt inwestycji oszacowano na około 21 mld euro, a jej realizacja mogłaby potrwać nawet 20 lat. Problem w tym, że budżet NATO jest ograniczony, a na inwestycje w bezpieczeństwo w 2025 r. przeznaczono zaledwie 1,7 mld euro. Dodatkowo część państw sprzeciwia się finansowaniu projektu ze wspólnej puli.
Mimo wątpliwości finansowych eksperci podkreślają, że rozbudowa sieci rurociągów zwiększyłaby nie tylko bezpieczeństwo militarne, ale i gospodarcze. Przykłady z Francji i Niemiec pokazują, że system CEPS może być dochodowy, bo oprócz wojska korzysta z niego również lotnictwo cywilne i sektor prywatny. Dla Polski oznaczałoby to zarówno lepsze zabezpieczenie na wypadek kryzysu, jak i szansę na stabilne przychody.