Spadek inflacji nie pomaga. Za to płacimy nawet kilkanaście procent więcej
Mogłoby się wydawać, że szalone wzrosty cen wywołane dziką inflacją mamy już za sobą. Ta w końcu spadła już do bezpiecznego poziomu 3,1 proc. Mimo to ceny w sklepach wciąż rosną w zastraszającym tempie i nawet małe zakupy potrafią pochłonąć pieniądze, za które dawniej wypełnilibyśmy koszyk po brzegi.

Warto jednak pamiętać, że koszyk inflacyjny, czyli sposób, z którego jest ona liczona przez GUS, zawiera konkretne kategorie produktów i usług, z których wyliczana jest średnia. Dodatkowo spadek inflacji nie oznacza spadku cen, a jedynie spowalnia ich wzrost. Tym samym mimo relatywnie niskiej inflacji w porównaniu do lat ubiegłych ceny niektórych produktów rosną w szalonym tempie.
Podstawowe produkty droższe o nawet kilkanaście procent
Wedle raportu przygotowanego przez UCE Research i Uniwersytetów WSB Merito ceny podstawowych produktów, które zwykle kupujemy w dyskontach takich jak Lidl, czy Biedronka w lipcu poszybowały w górę aż o 5,7 proc. Oczywiście mowa tu o porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku.



Szczególnie mocno widać to po cenach tak zwanych produktów tłuszczowych, gdzie mowa o wzroście cen wynoszącym 14,8 proc. Niechlubnymi liderami tej kategorii są oleje roślinne, które podrożały o 18,7 proc. i masło, za które musimy teraz zapłacić aż 17,3 proc. więcej.
Nie tylko produkty spożywcze
Powodów do zadowolenia nie mają także osoby, które nie potrafią obejść się bez używek. Tu mowa jest o wzroście na poziomie 10,3 proc. Jednak nie tylko produkty uznawane za szkodliwe mocniej uderzą nas po portfelu. W przypadku owoców zanotowano podobną skalę wzrostu, która wynosi 9,1 proc.
Jednak problem ten nie obejmuje jedynie produktów, które spożywamy. Podstawowe środki higieny osobistej stały się droższe o 8,2 proc. Na szczęście tego lata nie mamy fali upałów, więc użytkownicy komunikacji miejskiej są mniej narażeni na odczucie prób oszczędzania na tym przez współpasażerów. Jeśli zaś chodzi o zachowanie czystości w naszych domach i mieszkaniach, to chemia gospodarcza podrożała o 7,9 proc.
Wzrosty mniej spektakularne, ale wciąż bolesne
Oczywiście nie samym mydłem i masłem żyje człowiek. Jednak w pozostałych kategoriach też odnotowano wzrosty powyżej inflacji. Na przykład jeśli postanowicie sobie osłodzić drożyznę, to za słodycze i ciastka zapłacicie w 6,8 proc. więcej, niż kosztowałyby one Was w ubiegłym roku. Po kieszeni ucierpią także miłośnicy mięs i nabiału. Tu mowa o wzrostach wynoszących odpowiednio 6,7 proc. i 6,1 proc.
W tym wypadku coraz bardziej kusząco prezentują się ryby, które podrożały średnio tylko o 5,2 proc. W przypadku podstawowego produktu, czyli pieczywa, mowa jest o wzroście na poziomie 5,8 proc. A jak to mówi stara mądrość ludowa: jedz z chlebem, bo bez chleba się nie najesz.